Nie musisz być silna cały czas. Jak pozwolić sobie na słabość i oddech?

Wieczorem w końcu usiadłam. Cisza. Tylko zegar i ten znajomy dźwięk, jakby czas też był zmęczony. W dłoniach kubek, z którego dawno wystygła herbata. Nie miałam już siły nawet przewinąć ekranu w telefonie.
Nie wydarzyło się nic wielkiego — żadnego kryzysu, żadnego załamania. Po prostu poczułam, że nie dam rady udawać jeszcze jeden dzień. Nie wiem, czy też tak masz… To uczucie, że wszystko robisz „dobrze”, a i tak coś w środku się kurczy.
Czasem najmocniejsze kobiety to te, które potrafią powiedzieć: „mam dość”
Od dziecka uczono mnie, że trzeba być dzielną. Nie płakać przy innych, nie narzekać, nie pokazywać słabości. Być tą, która sobie poradzi, która nie zawiedzie. Znasz to? To „muszę”?
Muszę wstać, muszę ogarnąć, muszę się uśmiechać. Jakby świat nie miał się obrócić bez naszego uśmiechu.
Aż w pewnym momencie ciało zaczyna mówić za nas. Nie możesz zasnąć, choć jesteś wykończona. Serce bije szybciej, mimo że siedzisz spokojnie. W głowie pustka albo sto myśli naraz.
To nie jest słabość. To znak, że zbyt długo byłaś silna.

Ciało, które prosi o oddech
Kiedyś myślałam, że zmęczenie można przespać. Że wystarczy weekend, ciepła kąpiel i trochę ciszy. Ale ciało pamięta więcej, niż mu się wydaje. Zatrzymuje każde „nic się nie stało”, każde „jest okej”.
Aż w końcu zaczyna mówić: „Zatrzymaj się. Posłuchaj mnie.”
Długo tego nie potrafiłam. Wydawało mi się, że jeśli zwolnię, to wszystko się rozsypie. A przecież… to ja się rozsypywałam, próbując wszystkiego nie stracić.
Słabość to nie brak siły. To jej inna forma.
Dziś wiem, że słabość nie jest przeciwieństwem siły. To po prostu siła, która potrzebuje odpocząć. To moment, w którym oddech staje się ważniejszy niż kolejna lista zadań.
Nie jesteś mniej wartościowa, kiedy płaczesz. Nie jesteś mniej odważna, kiedy mówisz „nie mogę dziś”. Nie jesteś mniej sobą, kiedy odpuszczasz.

Zapach, który przypomina, że jestem tu i teraz
Tego wieczoru wlałam do dyfuzora kilka kropel olejku lawendowego. Zrobiłam to bez planu, bez myśli o „rytuale” — po prostu potrzebowałam ciepła i ciszy. Para unosiła się powoli, jakby uczyła mnie oddychać od nowa.
Lawenda pachnie spokojem, który przypomina dom.
Wtedy zrozumiałam, że aromaterapia to nie luksus. To sposób, by ciało i dusza znów się dogadały. Nie leczy wszystkiego — ale daje chwilę, w której można po prostu być.
Jeśli chcesz poznać więcej sposobów na wykorzystanie olejków, zajrzyj do artykułu: Sposób użycia olejków eterycznych .
Kiedy nauczyłam się odpuszczać
Nie było jednego olśnienia. To był proces — cichy, powolny, nieidealny. Zaczęłam od drobiazgów: nieodebranego telefonu, zgaszonego komputera o 20:00, odmowy spotkania, na które nie miałam siły.
Na początku czułam się winna. A potem poczułam coś, czego dawno nie znałam — ulgę.
Siła, która płynie z łagodności
Zauważyłam, że kiedy zaczęłam być łagodniejsza dla siebie, świat też jakby złagodniał. Nie dlatego, że się zmienił — ale dlatego, że inaczej go widziałam.
Wiem już, że nie chcę być silna „mimo wszystko”. Chcę być spokojna z tym wszystkim.

Aromaterapia jako rytuał powrotu do siebie
Dziś każdy mój wieczór ma zapach. Czasem grejpfrut, czasem lawenda, czasem paczula. To chwila, w której zatrzymuję się i pytam: „Czego mi dziś potrzeba?”
Bo zapach to język. Delikatny, prawdziwy. Ciało rozumie go szybciej niż myśli.
💧 Jeśli też potrzebujesz chwili zatrzymania – odkryj rytuały spokoju i zapachy, które uczą oddechu.
Daj sobie prawo do bycia człowiekiem
Nie musisz być silna cały czas. Nie musisz wszystkiego ogarniać, wytrzymywać, udowadniać. Masz prawo do zatrzymania. Masz prawo do słabości. Bo słabość to nie porażka. To moment, w którym zaczyna się prawda.
— Pisane z serca przez Aroma Łysoń 🌙
Komentarze
0 Komentarze
Dodaj komentarz